Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/358

Ta strona została przepisana.

cą których dojdziemy do zapłacenia naszych rachunków.
— Vivat! vivat! powtórzyli awanturnicy z większym jeszcze zapałem.
— Teraz panowie, rzekł Duguesclin, macie moje rycerskie słowo, że summa tam będzie wam wypłaconą przed wyjściem na kampanię. Tylko bądźcie spokojni i wiedzcie, że to nie może zaraz nastąpić, albowiem ja nie noszę z sobą skarbu królewskiego.
— Słusznie, odpowiedzieli wodzowie, zbyt uradowani, aby jeszcze więcéj wymagać mieli.
— Panowie zatem zawierzacie Królowi Francyi na słowo jego Konelabla; wszak zgodziliśmy się już mi to, rzekł wznosząc głowę z postawą, która najśmielszemu sprawi drżenie; umowa już dobra, lecz, co pomiędzy naszych wiernych żołnierzy podzielemy, jeżeli i w chwili wejścia do Hiszpanii pieniądze nie nadejdą? Będziecie mieli dwa zapewnienia, waszą wolność, którą wam natychmiast oddaję, i jeńca, który wart przecież sto tysięcy talarów złotem.
— Którego? zapytał Caverley.
— Mnie przecież! o mój Boże, odpowiedział Duguesclin, biednego zupełnie jak jestem. Albowiem choć by kobiety mego kraju miały prząść dniem i nocą dla uzupełnienia sta tysięcy talarów okupu, ja wam zaręczam, że okup będzie spełniony.
— O tem przecie już wiemy, odrzekli głosem