Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/366

Ta strona została przepisana.

— Będziesz podzielał jego chwalę i Bóg pobłogosławi głowie, która ją poczęła, i dłoni, która ją wykona. — Zatem wasz cel...
— Nasz cel, Bóg niech pozwoli aby był osiągnięty! naszym celem jest wygładzić ich. Ojcze Święty, i poświęcić większą część łupów na chwałę religii chrzęściańskiéj.
— Synu mój, uściskaj mnie, rzekł Urban V. poruszony do głębi serca, i przepełniony podziwieniem dla walecznego męża, który się zaciągnął pod sztandary kościoła.
Bertrand poczytując to za wielki zaszczyt, ucałował tylko rękę Papiéża.
— Ale, odrzekł po chwili, wiadomo ci Ojcze Święty, że żołnierze, któremi dowodzę i którzy udają się na tak bohaterską wyprawę, są ci sami, których Wasza Świętobliwość słusznem uznała wykląć.
— Wówczas, słusznie ich wykląłem, mój synu, i zdaje mi się, że ty byłeś jednego ze mną zdania.
— Wasza Świętobliwość zawsze ma słuszność, rzekł Bertrand, niby nie zważaj.je na przymówkę, ale przecież oni są wyklęci, a nie będę taił przed W. Ś., że to sprawiło silne wrażenie w ludziach idących walczyć za sprawę wiary chrześciańskiéj.
— Mój synu, rzecze Urban, wypróżniając zwolna swoją czarę napełnioną winem z góry Pulciano, które przekładał nad wszystkie inne, a nawet rosnące nad brzegami pięknéj rzeki, któréj wody omywa-