Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/368

Ta strona została przepisana.

— Jakie to jest piękne, zawoła Duguesclin, uśmiechając się z tego, że przysłowie to może spłata figla Jego Świętobliwości.
— A więc, mówił daléj Urban, postanowiłem, i to jedynie przez wzgląd dla ciebie, mój synu, dla ciebie tylko, przysięgam, gdyż ci niedowiarki skruszyli się i dadzą dziesięcinę ze swoich dóbr, a za pomocą tego wynagrodzenia będą oswobodzeni od wyklęcia.
— Przekonaj się, że działam z własnego popędu, nie będąc wcale znaglonym, i ci niedowiarki mogą się poszczycić wyświadczoną łaską.
— Prawda, jest ona za wielką, klęcząc odpowiedział Bertrand, lecz wątpię czy oni ocenią całą jéj wartość.
— A co, nie prawdaż? odrzekł Urban. A zatem zobaczymy, mój synu, na jaką summę ustanowimy okup.
Urban V. odwrócił się, jak gdyby dla zapytania w tak delikatnym i ważnym przedmiocie, ku swemu bratu, który przy tém zdarzeniu wygodnie uczył się swego przyszłego papiezkiego rzemiosła.
— Święty Ojcze, odpowiedział Augile, wyciągając się w krześle i potrząsając głową; złota doczesnego koniecznie potrzeba, aby wynagrodzić ciosy twoich piorunów duchownych.
— Bez wątpienia, bez wątpienia, odrzekł Urban V., ale jesteśmy miłosiernemi, a trzeba przyznać; iż wszystko pobudza nas do miłosierdzia. Niebo jest