Naówczas Legat widząc się prawie bezpiecznym, i pod opieką honoru wodza, zebrał całą swoją godność, i zaczął mowę treści następującéj:
Że papież miewa niekiedy rozgrzeszenia dla wyklętych, ale piéniędzy dla nikogo.
Inni, którzy mimo rady Duguesclia przyszli jedni po drugich, słyszeli tę rozmowę, i nie ukrywali wcale przed pełnomocnikiem swego niezadowolnienia.
— Panie Legacie, rzecze Duguesclin, zaczynam wierzyć, że nie będziemy nigdy w stanie zrobić poczciwych ludzi z naszych żołnierzy.
— A więc, rzekł Legat, myśl wiecznego potępienia, w które jedném słowem Papież pogrążył dusz tyle, zmiękczyła Jego Świętobliwość, mając na uwadze, że pomiędzy temi duszami, mogą znajdować się jedni mniéj winni od drugich, i że szczerze żałują. Jego świętobliwość dla pana czyni więc cud łaski i przebaczenia.
— Ah! ah! zawołali wodzowie, a jakaż? zobaczmy ten cud.
— Jego Świętobliwość, odpowiedział pełnomocnik, udziela nam cud wiele, e upragniony.
— A daléj? spytał Bertrand.
— Alboż tego nie dosyć?
— Nie dosyć, odrzekł Bertrand, jeszcze wicie brakuje, nie ma wzmianki o péniędzach.
— Papież nic mi o nich nie mówił, i nie wiem zupełnie o téj wzmiance, odpowiedział Legat.
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/384
Ta strona została przepisana.