Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/400

Ta strona została przepisana.

— Zgoda! niech i tak będzie, rzekł Henryk z uśmiechem; pogadamy o tém jutro rano, a tymczasem...
— Tym czasem Aragon może spać spokojnie. Zaręczam za dzisiejszą noc, i dzięki Bogu, Hugo de Caverley nie ma reputacyi marnotrawcy.
Po téj obietnicy, któréj mimo dziwactwa można było zaufać, Henryk z Mauléonem powrócili do namiotu; wódz podobnież uczynił.
Hugo de Caverley zamiast spoczynku — jak się tego można było spodziewać po całodziennem strzeżeniu, przysłuchiwał się oddalającym się krokom, poczem gdy odgłos kroków już ucichł, a osoby znikły w ciemności, podniósł się po cichu i wezwał swego sekretarza.
Człowiek ten grał wielką rolę w domu walecznego Kapitana, a to dla tego, że tenże nie umiał pisać, co jest bardzo prawdopodobne, albo iż nie lubił pisać, co być bardzo może; tego więc godnego pisarza zobowiązano do zawierania wszelkich układów dotyczących wodza awanturników, i jeńców których przeznaczał na okup. — Otóż mało dni przeszło, aby sekretarz pana Hugo de Caverley nie zawierał układów tego rodzaju.
Pisarz przedstawił się z piórem w jednéj ręce, kałamarzem w drugéj i pargaminem pod pachą.
— Chodź-no, panie Robert, rzekł kapitan i wygotuj mi pokwitowanie z kartą wolnego przejścia.