Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/405

Ta strona została przepisana.

— W. Wysokość dałaby chętnie pól miliona talarów zlotem, nieprawdaż?
— Głupiec jesteś, odpowiedział Król. Tyle nie ma i w całej Hiszpanii.
— A więc trzy kroć sto tysięcy, cóż? spodziewana się że nie wiele wymagam.
— Ani połowy, rzekł Król.
— Napisz więc słowo do swego brata Henryka de Transtamare, zna on lepiéj jak ja okup królewski, niech oznaczy cenę.
— Don Pedro ścisnął pięści, widać byłe jak pęt występował z pod włosów i spływał po jego licach.
Caverley odwrócił się do swego sekretarza.
— Panie Robert, poproś odemnie Księcia don Henryka, żeby mnie odwidził w namiocie.
Pisarz poszedł wypełnić polecenie: gdy już zbliżał się do progu, don Pedro powstał.
— Dam ci trzykroć sto tysięcy talarów złotem.
Caverley podskoczył z radości.
— Że zaś opuszczając twój obóz, mógłbym na nowo wpaść w ręce jakiego bandyty, który powtórnie naznaczyłby na mnie okup, daj mi więc kartę wolnego przejścia i pokwitowanie.
— A W. Wysokość wyliczy mi trzykroć sto tysięcy talarów złotem?
— Wiesz zapewne, że się nie nosi podobnéj summy, ale musisz mieć pomiędzy swojemi jakiego zyda znającego się na dyamentach.