Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/406

Ta strona została przepisana.

— Ja sam znam się na nich, mój Królu.
— Zgoda, przybliż się Mothrilu, rzekł Król, dając znak zbliżenia się Maurowi; wszak słyszałeś?
— Słyszałem, Królu, odrzekł Maur, wyciągając z szerokich spodni długą sakwę, przez którą połyskiwały różnokolorowe klejnoty.
— Przygotuj pokwitowanie, rzekł don Pedro.
— Wszystko już jest gotowe, potrzeba tylko summę zamieścić.
— A karta wolnego przejścia?
— Pod spodem jest wypisana. Za wielki jestem sługa W. K. Wysokości, abym mu czekać pozwolił.
Uśmiech gorączkowy przeszedł po ustach Króla. Przybliżając się do stołu czytał:
„Ja podpisany Hugo de Caverley, dowódzca rot Angskrch...
Król nie czytał ani słowa daléj, promień podobny do pioruna zaiskrzał mu w oczach.
— Nazywasz się więc Hugo de Caverley?
— Tak jest, odpowiedział awanturnik zdziwiony tą radosną oznaką, któréj na próżno usiłował odgadnąć przyczynę.
— Więc ty jesteś dowódzcą awanturników Angielskich? mówił daléj don Pedro.
— Nieomylnie.
— Więc Mothrilu zbierz dyamenty do sakwy, i włóż ją do kieszeni.
— A to dla czego?