przykład, jeżeliby był w mojem położeniu Henryku, oceniłbyś moją osobę?
— Zdaje mi się że jeszcze żartuje, rzecze Henryk przejęty wściekłością wybijającą się z pod radości, jak lody północy pod pierwszym promieniem słońca.
— Popatrzmy jak się.to skończy, mówił cicho Caverley, siadając aby nie stracić najmniejszego widoku, jako lubownik, artysta, a nie chciwy spekulant.
Henryk odwrócił się, widziano iż zabierał się odpowiedzieć bratu don Pedro.
— Dobrze! niech tak będzie, rzekł, ciskając na Pedra najnienawistniejsze wejrzenie; za tego człowieka, niegdyś Króla, który dziś nawet nie ma na głowie odbłysku złota swéj korony, dałbym ci albo dwakroć sto tysięcy talarów złotem, albo dwa dobre miasta do twego wyboru.
— Ale, rzecze Caverley, głaszcząc ręką zapinkę i patrząc na don Pedra przez spuszczoną przyłbicę zdaje mi się, że ofiara jest do przyjęcia, chociaż...
Ten odpowiedział mu gestem, i rzutem oka mającym znaczy: „Kapitanie, mój brat Henryk nie jest wspaniały. Ja postąpię cenę.
— Co znowu?... rzekł Henryk. Co chcesz mówić Kapitanie?
Mauléon nie mógł dłużéj powstrzymać swojéj ciekawéj żądzy.
— Kapitan chce zapewne powiedzieć, iż z Królem