— I cóż? mówił daléj Kapitan, jeżeli nie wierzysz, wyjdź małemi drzwiami namiotu, które są za toby, a jeżeli przytem masz dobrego konia, biegnij co tylko sił starczy.
— Jesteśmy zdradzeni! zawołał Mauléon, poznawszy się na tem. Do broni Książe! do broni!
— Henryk spojrzał na Mauléona, i machinalnie dotknął rękojeści miecza.
— W imieniu Księciu Gallii, rzecze don Pedro, wyciągając rękę z oznaką rozkazu, widząc że komedya była bliska końca, Caverleyu, rozkazuję ci przytrzymać Księcia Henryka de Transtamare.
Jeszcze tych słów nie skończył, a Henryk stał z bronią w ręku; lecz Caverley odchylił sobie na chwilę przyłbicę, zbliżył trąbkę do ust; na głos któréj dwudziestu awanturników rzuciło się na Księcia i natychmiast go rozbroiło.
— Stało się, rzecze Caverley do don Pedra. Teraz jeżeli mi wierzysz N. Panie, oddal się, gdyż wkrótce razy rzęsisto spadną, za to ci ręczę.
— Jak to? spytał Król.
— Ten Francuz, który wyszedł małemi drzwiami, nie pozwoli zabrać swego Księcia, póki dla swéj sławy nie odetnie kilku rak, lub nie rozłupie głów parę.
Don Pedro nachylił się ku otworowi, i ujrzał Agenora wsiadającego na konia zapewne dla postarania się o pomoc.
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/421
Ta strona została przepisana.