Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/423

Ta strona została przepisana.

W chwili największego biegu jego konia, jeden z awanturników podciął podkolanek rumakowi, który padł powalając go pod siebie.
Aissa, o ile sądziła, że jéj kochanek mógł znajdować się wolny od walki i niebezpieczeństwa, nie odzywała się wcale, ani téż nie czyniła najmniejszego poruszenia, rzekłbyś, że wszystko to co się działo w około niéj, nie zajmowało jéj wcale; lecz na przybliżenie się Mauléona rozbrojonego i w rękach nieprzyjaciół, ujrzano odsłaniające się firanki lektyki, i ukazującą się twarz młodéj dziewicy bledszą cienkiéj białéj wełnianéj osłony, okrywającéj kobiéty Wschodu.
Agenor krzyknął. Aissa wyskoczyła z lektyki, i pobiegła naprzeciw niego.
— Oh! oh! rzekł Mothril marszcząc brwi.
— Co to ma znaczyć? spytał Król.
— Oto wyjaśnienie zagrażające, mówił cicho Caverley.
Henryk rzucił na Agenora pochmurne i niedowierzające spojrzenie, które ten zupełnie zrozumiał.
— Chcesz pani ze mną mówić? rzekł do Aissy. Mów prędko i głośno, bowiem od czasu, w którym jesteśmy waszemi jeńcami, aż do naszéj śmierci, nie będzie zapewne czasu do stracenia, nawet dla najbardziéj zakochanych.
— Nąszemi jeńcami! zawołała Aissa. Oh! ja tego