Ta strona została przepisana.
— N. Panie! rzekł Caverley z wyrazem żartobliwym, którego nigdy nie zaniedbywał nawet w chwili niebezpieczeństwa. Chciałeś ująć dzika, otóż on ci oszczędzi pracy.
Don Pedro dał znak zbrojnym, którzy za nim stanęli. Caverley postanowiwszy być neutralnym pomiędzy swoim dawnym towarzyszem i nowym naczelnikiem, odszedł na stronę.
Nowy szereg straży potroił łańcuch żelazny otaczający Księcia i Mauléona.
— Cóż ty robisz Caverleyu? zapytał don Pedro.
— Ustępuję miejsca jako mojemu Królowi i wodzowi, rzekł Kapitan.
— Dobrze, odrzekł. Niech mi więc będą posłuszni.
Zatrzymano konie, i słychać było chrzęst zbroi, i silne stąpanie człowieka obciążonego bronią.
W téjże chwili Bertrand Duguesclin wszedł do namiotu.