Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/429

Ta strona została przepisana.

czony i krępowany był przez żołnierzy, a w téj walce większa połowa tych pancerników dusiła go prawie swemi żelaznemi objęciami). Kochany Konetablu, Morderca don Fryderyka ma słuszność, on to jest naszym panem, a nas zdrada uczyniła jego jeńcami.
— Co! rzekł Bertrand, odwracając się z tak złem spojrzeniem, że zbladła większa połowa obecnych. Zdrada, mówisz pan, i któż więc jest zdrajcą?
— Konetablu, odpowiedział Caverley postępując naprzód. Wyraz zdrada jest źle użyty, raczéj wierność trzeba było powiedziéć.
— Wierność!... odrzekł Konetabl, którego zdziwienie coraz bardziéj wzrastało.
— Zapewne że wierność, mówił dalej Caverley, przecież jesteśmy Anglikami, czyż nie tak? a tem samem poddanemi Księcia Gallii.
— Cóż to więc ma znaczyć? rzekł Bertrand rozszerzając dla wygodnego odetchnięcia szerokie ramiona, i opuszczczając na rękojeść swego miecza ciężką żelazną rękę. Któż ci powiedział, panie Caverley, że nie jesteś poddanym Księcia Gallii?
— Chciéj się pan zgodzić na to, bo téż i nikt od ciebie lepiéj nie zna praw karności, że musiałem usłuchać rozkazu mojego Księcia.
— Otóż jest tu rozkaz, rzecze don Pedro, wycigając pargamin ku Bertrandowi.
— Nie umiem czytać, rzekł z oburzeniem Konetabl.