Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/434

Ta strona została przepisana.

Młodzieniec przybiegł do lektyki — była opuszczoną, znalazł w niéj tylko bukiet kwiatów zwilżony płaczem.
W oddaleniu, cała jazda Angielska w należytym porządku oczekiwała działania na hasło Caverleya.
Kapitan tak zręcznie rozporządził swojemi ludźmi, iż w koło opasali Bretończyków.
Bertrand odgadł za jednym rzutem oka, że celem tego manewru było przecięcie mu odwrotu i pozbawienie go wypoczynku.
Caverley zbliżył się.
— Panie Bertrandzie, rzecze. Aby ci dowieść, że jesteśmy wiernemi towarzyszami, otworzymy ci nasze szeregi, i pozwolimy wrócić do twojéj kwatery. To cię przekona, że Anglicy umieją dotrzymać słowa, i że szanują rycerstwo Francyi.
Tymczasem, Bertrand cichy i spokojny, jakby nic nadzwyczajnego nie zaszło, dosiadł konia, i wziął włócznię, z rąk swego giermka.
Spojrzał w około siebie, i dostrzegł, że Agenor toż samo uczynił.
Wszyscy jego Bretonowie stali za nim w należytym porządku gotowi do natarcia.
— Angliku, rzecze, oszustem jesteś. Gdybym miał dosyć siły, kazałbym cię powiesić na tym kasztanie.
— Ho! ho! panie Konetabl, ostrożnie, przymusisz mnie że wezmę cię do niewoli, w imieniu Księcia Galli.
— Ba! rzekł Duguesclin.