Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/44

Ta strona została przepisana.

odpowiedział; bo przynajmniéj połamie się włócznia w naszéj podróży; ja zaś zamiast opierania się jego zamiarowi, wzywam pana z całego serca, wykonaj to przedsięwzięcie.
— Cóż to ma znaczyć, śpiochu? zawołał rycerz.
— To ma znaczyć, odrzekł germek nie przestając swej nieroztropnéj żartobliwości, że od szesnastu wielkich dni jak wlóczemy się po Hiszpanii, tym kraju pełnym wypadków, dotąd jak pan widzisz nie spotkaliśmy jeszcze innych nieprzyjaciół, jak słońce i muchy, a za cały zysk mamy bąble i kurz. Bodaj diabli wzięli! panie Agenor, moja kasa jest próżną, i doznaję trzech wielkich klęsk tego świata, a nadto niewidzę przybywających tych wielkich rabusiów, niewiernych Maurów, o których mi prawiłeś, iż zbogacą nasze ciało i zbawią naszą duszę, i o których naprzód jeszcze tak słodko marzyłem, tam, w naszém pięknem kraju Bigorze, nim byłem jeszcze twoim germkiem, a nadewszystko od czasu jak nim jestem.
— Smiałżebyś uskarżać się kiedyś, gdy ja wcale nie użalam się?
— Miałbym prawne słuszność, panie Agenor, i prawdziwie, tylko mi śmiałości brakuje, otóż nasze ostatnie franki wydane na twoje zbroje z Pinchel, które wyostrzyły twój topór, wyszlifowały miecz, i wyszorowały zbroję, prawdziwie nie brakuje nam jak tylko spotkać rabusiów.