Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/444

Ta strona została przepisana.

Spadniemy z takiéj wysokości, że więcej się nie podniesiemy.
— Chyba że wpadniemy do grobu, inaczéj Książe zawsze powstanie, dopóki mieć będzie koło siebie czterech rycerzy Bretońskich, a przy boku ten świetny miecz Kastylski. Trzeba się decydować, Książe.
— Oh! będę się umiał decydować w potrzebie Konetablu, odrzekł Henryk, którego oczy zabłyszczały na widok zbliżającéj się możności urzeczywistnienia swoich marzeń. Tylko że nie widzę jeszcze ani bitwy, ani wojska.
— Tak, ale widzisz Książe miasto.
Henryk spojrzał na około siebie.
— Miłościwy Panie! gdzie koronują Królów w tym kraju? zapytał Duguesclin.
— W Burgos.
— Chociaż nie mam obszernych wiadomości geograficznych, zdaje mi się, że Burgos jest w naszych okolicach.
— Bez wątpienia, dwadzieścia albo dwadzieścia pięć mil ztąd najdaléj.
— Zdobędziemy zatem Burgos.
— Burgos? powtórzył Henryk.
— Nie inaczéj, Burgos. Jeżeli sobie tego Książe życzysz, zdobędę ci to miasto, tak pewno jak to, że się Duguesclin nazywam.
— Miasto tak obronne, Konetablu, rzekł Henryk potrząsając głową z wyrazem powątpiewania; mia-