— W Burges! krzyknęli żołnierze i dowódzcy.
— W Burgos! powtórzyli mieszkańcy, dla których ta noc spędzona na uroczystościach, na wychylaniu pucharów i serdecznych uściśnieniach, była już dostaczną oznaką braterstwa, oznaką, którą roztropność zalecała nienadużywać.
Gdy się to działo, nadszedł dzień. Wojsko było gotowe do marszu, już wzniosła się chorągiew królewska nad naczelnikami oddziałów bretońskich i kastylskich, gdy dał się słyszéć wielki hałas: przy głównej bramie Calahorry; krzyk ludzi zbliżających się do środka miasta objawiał ważne wypadki.
Tym wypadkiem był Poseł.
Bertrand uśmiechnął się, Henryk wyprostował się, zapłoniwszy się z radości.
— Wpuścić go, rzekł Król.
Tłum rozstąpił się.
Ujrzano wówczas na arabskim koniu z nozdrzami dymiącemi i długą grzywą, drżącym na kończatych nogach jak ostrza stalowe, człowieka cery opalonéj, owiniętego białym burnusem.
— Gdzie jest Książę don Henryk? zapytał Poseł.
— Chcesz powiedzieć Król, rzekł Duguesclin.
— Nie znam innego Króla nad don Pedra, rzecze Arab.
— Dobrze, rzecze Książę. Skończmy to. — Jestem ten z kim chcesz mówić.
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/452
Ta strona została przepisana.