Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/456

Ta strona została przepisana.

horry, rzekł don Pedro, to jednak nie podobna aby już był ogłoszony Królem.
— Jeżeli to nie nastąpiło wczoraj, nastąpi niezawodnie dzisiaj.
— Jedźmy więc ku niemu, i wypowiedzmy mu wojnę, rzekł don Pedro.
— Bynajmniéj! zostańmy na swojém miejscu i zawrzyjmy pokój, odpowiedział Mothril.
— Pokój!
— Tak, pokój, zapłacić nawet za niego, jeżeli tego będzie potrzeba.
— Nieszczęśliwy jestem! zawołał don Pedro rozjątrzony.
— Czyż tak drogo kosztować będzie obietnica, rzecze Mothril wznosząc ramiona, szczególniéj ciebie, najmiłościwszy panie?
— Ah! ah! odezwał się Pedro, zaczynając pojmować.
— Ani wątpię, mówił dalej Mothril, że Henryk domaga się tronu, wyznacz mu go gdzie ci się podoba, a potem możesz go strącić. Jeżeli uczynisz go Królem, zaufa tobie jako temu, który mu włożył koronę na głowę. Czy to korzystniéj, pytam cię Królu, mieć współzawodnika, który nie wiedzieć zkąd i gdzie ma spaść? podpisz don Henrykowi Królestwo, wyznacz mu granice które ci są dobrze znane, zrób z nim to samo, co robią z jesiotrem, którego napozór puszczają w zasadzkę z tysiącami jam, wszakże