Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/457

Ta strona została przepisana.

wówczas pewno można go schwytać, łowiąc w przysposobionem miejscu, a to lepiéj jak szukać po całem morzu.
— Prawda, rzekł don Pedro, coraz bardziéj zastanawiający się.
— Jeżeli będzie domagał się Leonu, mówił daléj Mothril, daj mu Leon, nie będzie mógł go przyjąć dopóki ci nie podziękuje, a wówczas będzie blisko ciebie i w twoich objęciach, choćby dzień, godzinę, lub dziesięć minut, zawsze jest to sposobność, która nie prędko znów się zdarzy, jak jeden przeciw drugiemu wojujecie. Powiadają, że jest w Calahorze, daj mu to wszystko co leży między Calahorrą i Burgos, a zawsze będziesz bliżéj niego.
Don Pedro dokładnie zrozumiał Mothrila.
— Tak, mówił sobie cicho, tak samo zbliżyłem się z don Fryderykiem.
— Ah! rzecze Mothril. Sądziłem Królu, żeś pamięć stracił.
— Niech tak będzie! odrzekł don Pedro, opuszczając rękę na ramie Mothrila. Niech tak będzie.
I Król wysłał do don Henryka jednego z tych niezmęczonych Maurów, co odbywają dziennie podróż trzydziesto milową na swoich niestrudzonych koniach.
Nie zdawało się wątpliwem Mothrilowi, że go don Henryk przyjmie, gdyż obiecywał sobie wydrzeć don Pedrowi drugą część państwa, otrzymawszy pierwszą;