Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/476

Ta strona została przepisana.

— Wołano: Niech żyje Konetabl. Szczęście i pomyślność Joannie Kastylskiej.
Siostry Królewskie mniéj okazywały zapału: były to złośliwe i śmiać się lubiące dziewice. Patrzały z boku na Konetabla; a że widok dobrego rycerza usprawiedliwiał im rzeczywiście wyobraźnią jaką miały przed oczyma, szyderczo uśmiechały się, mówiąc:
— Ah! to ten dostojny wojak! jaką ma dużą głowę.
— A patrz no hrabino, jakie on ma wypukłe ramiona! przydała druga siostra Królewska.
— A jakie ma nogi koszlawe! odezwała się trzecia.
— Prawda, ale on uczynił naszego brata Królem; rzekła starsza, aby położyć koniec spostrzeżeniom nie korzystném dla walczącego rycerza.
W rzeczy saméj, znakomity rycerz, posiadał ową wielką duszę, która tyle pięknych i szlachetnych dokonała czynów, w ciele mniéj jéj godnym. Jego ogromna głowa bretońska, pełna wielkich pomysłów i szlachetnego uporu, każdemu niechcącemu zauważać ognia tryskającego z jego czarnych oczów, i harmonii pomiędzy łagodnością i pewnością rysów, zdawać się mogła niezwyczajną.
W rzeczy saméj, miał nogi skrzywione; lecz tyle kroć siadał na koń dla honoru Francyi, że nie można mu było bez popełnienia niewdzięczności zarzucić wady nabytéj przez używanie zbroi.
Zapewnie że słusznie zauważała druga siostra Królewska, wypukłość ramion Duguesclina; lecz one jak-