Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/481

Ta strona została przepisana.

— A czy w łych stu talarach złotem nie miałeś udziału? przydał Agenor z uśmiéchem.
— I dobry udział, zapewne, ponieważ je wszystkie dostałem.
— Więc widzisz że ja pobieram płacę, ponieważ ty ją odbiérasz.
— Tak, ale o czém to ja obciąłem mówić, ze pan wcale nie jesteś wynagrodzony podług swych zasług. Sto talarów złotem! cóż to tak wielkiego; wymienię panu trzydziestu oficerów, którzy po pięćset otrzymali, i których król mimo tego poczynił baronami i baronetami.
— Więc to ma znaczyć, że Król zapomniał o mnie, czy nie tak?
— Zupełnie.
— Tém lepiéj Musaronie, tém lepiéj, ja to lubię, kiedy o mnie królowie zapominają; przez ten czas przynajmniéj nie wyrządzają mi złego.
— Idźmy więc! rzekł Musaron; czy chcesz mię pan zapewnić że jesteś szczęśliwy, zostając i nudząc się w tym ogrodzie, w czasie gdy inni bawią się tam wypróżnianiem czar złotych, i posyłaniem damom słodkich uśmiechów.
— Jednakże tak jest, mój Musaronie, odpowiedział Agenor, i kiedy ci to mówiłem, to proszę cię wierzaj mi. Więcej bawiłem się tu pod temi mirtami z moją myślą, jak stu rycerzy odurzających się winem Xeres w pałacu królewskim.