— To wcale niewłaściwie.
— A jednakże tak jest.
Musaron potrząsnął głową.
— Byłbym służył panu do stołu, rzekł, a to jest zaszczytném odezwać się.
„Służyłem memu panu przy uroczystości namaszczenia Króla Henryka de Transtamare.”
Agenor również potrząsnął głową, z uśmiechem melancholicznym.
— Jesteś germkiem biédnego awanturnika, rzekł mu, bądź zadowolony że oto żyjesz, i nie umarłeś z głodu, a to nam się bardzo przytrafić mogło, doznali tego inni. Przytém te sto talarów złotem...
— To prawda, ja mam te sto talarów złotem, rzekł Musaron, ale jak je wydam, to ich więcéj miéć nie będę, z czego potém żyć będziemy? czém zapłaciemy lekarstwa i doktorów, gdy twoja niewyczerpana gorliwość dla don Henryka pozbawi cię zdrowia?
— Jesteś zacny sługa, Musaronie, rzekł uśmiechając się Agenor, dla tego téż obchodzi mnie twoje zdrowie. Idź, spocznij, już późno jest, a mnie pozwól się bawić podług upodobania. Idź; jutro rano będziesz zdolniejszy do zabrania zbroi.
Musaron był posłuszny. Oddalił się z skrytym uśmiéchem, bo zdawało mu się, iż tym sposobem obudził ambicyą w sercu swego pana, i spodziewał się, że ona przyniesie mu pewne owoce.
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/482
Ta strona została przepisana.