Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/489

Ta strona została przepisana.

— Tak, mówił daléj Henryk, mimo to o czém tylko co mówił Bertrand, ja powtarzam jaz jeszcze: pod jednym warunkiem. Zdajesz się zadziwionym Mauléonie, że cośkolwiek ukrywam przed dobrym rycerzem, posłuchaj: Konetabl jest Bretończykiem, człowiekiem upartym w swoim poczciwym charakterze, lecz nie wié co znaczą przysięgi w Hiszpanii, w kraju, gdzie namiętności silniéj palą w sercach, niż słońce dopieka ziemię, nie może też wiedziéć do jakiego stopnia don Pedro mnie nienawidzi. Zapomina ten otwarcie myślący Bretończyk, że don Pedro zabił zdradziecko brata mego don Fryderyka, i kazał bez sądu zadusić siostrę Króla swego. On wyobraża sobie, że tutaj wojny odbywają się na polu bitwy jak we Francyi, Król Karól, który mi polecił ukarać don Pedra, zna go lepiéj, jego téź mądrość wpoiła we mnie rozkazy, o których zaraz usłyszysz.
Agenor skłonił się, strwożony w głębi duszy Królewską poufnością.
— Udasz się więc do don Pedra, mówił daléj Król, i przyrzeczesz mu w moim imieniu, to co powiedziałem, pod warunkiem iż Maur Mothril, i dwunastu znaczniejszych z jego dworu, których imiona będziesz miał sobie spisane, zostaną mi wydani ze swojemi rodzinami jako zakładnicy.
Agenor zadrżał, bo Król wyrzekł: dwunastu znakomitych z rodzinami. Jeżeliby Mothril przybył na dwór Henryka, przybyłby zapewne z Aissą.