panie, mówił daléj Musaron zbliżając się cło rycerza, zbierzmy rady, i odsłońmy nasze zdania, dwa zawsze więcéj znaczą jak jedno, pan to wiesz, powiedz więc naprzód swoje.
— Moje zdanie odpowiedział rycerz, jest, abyśmy się dostali do lasu cytrynowego przez który przechodzi droga, i która zarazem przedstawia nam cień i bezpieczeństwo, tam oczekiwać będziemy gotowi na zaczepkę, lub odpór.
— Słuszne zdanie! wykrzyknął germek tonem w połowie żartobliwym, w połowie przekonywającym, przystaję na nie bez sprzeczki; właśnie w téj saméj chwili, pragnąłem cienia i spokojności; daléj do cytrynowego lasku, i to jak można najspieszniéj:
Lecz obadwaj podróżni radzili się sił swoich koni; biedne zwierzęta były tak strudzone, iż mimo silnych uderzań ostrogą zaledwie zwolna postępować mogły. Szczęściem, iż la powolność wystawiła tylko podróżnych na dłuższy pobyt pod słońcem. Mała banda przeciwko któréj użyli te ostrożności, była jeszcze bardzo daleką aby mogła ich dostrzedz.
Przybyli do lasu; w jednej chwili, Musaron zsiadł z konia, który był tak strudzony, że się wraz z nim powalił; rycerz opuścił siodło, rzucił cugle swego konia w ręce germka i spoczął pod palmą, wznoszącą się jak królowa w pośród małych wonnych drzewek.
Musaron przywiązał konia do drzewa, i poszedł
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/50
Ta strona została przepisana.