Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/51

Ta strona została przepisana.

szukać pożywienia w lesie. Po chwili, powrócił nazbierawszy słodkich żołędzi, i kilka cytryn które podał rycerzowi, a ten mu podziękował skinieniem głowy.
— O! tak, rzekł Musaron, wiem dobrze, że to nie jest posilającém ludzi, którzy zrobili czterysta mil w szesnastu dniach, ale cóż pan chcesz, trzeba tylko mieć cierpliwość, wkrótce przybędziemy do don Fryderyka, wielkiego mistrza zakonu świętego Jakóba, brata, albo raczéj władcy don Pedra króla Kastylii, a jeżeli połowę tego dotrzyma, co jego list przyrzeka, wkrótce będziemy mieli świeże konie, muły z dzwonkami wabiącemi podróżnych, paziów w ubiorach pochlebiających oczom, i ujrzemy przebiegające około nas dziewczęta osad, przewodników, mułów i kwestorzy; ci dadzą nam wina, inni owoców, mniéj skąpi ofiarują nam swoje domy, jedynie za zaszczyt, że w nich mieszkać będziemy, a naówczas niczego nam nie zabraknie; słusznie bo też i nic nie będziemy potrzebowali, a tymczasem trzeba chrupać żołędzie, i wysysać cytryny.
— Dobrze, dobrze, panie Musaron, mówił rycerz z uśmiechem, za dwa dni, wszystko miéć będziesz co mówiłeś.
— Bodaj cię, zacny panie Bóg wysłuchał! zawołał Musaron, wątpliwie spoglądając w górę, i jednocześnie zdejmując z głowy dwójrożny kapelusz, z piórem pirenejskiego orła, będę usiłował być na wierz-