— Cóż wiész w tym względzie?
— Kto on jest? zapytała żywo Aissa.
— Bardzo gorliwie się dopytujesz, rzekł Mothril.
— A ty tłómaczysz się bardzo powolnie, rzekła Aissa.
— I cóż chciałam ci powiedzieć że donna Marya była wolną.
— Nie, ponieważ kochała.
— Jest się wolnym nawet i kochając.
— Jak to?
— Można przestać kochać.
Aissa wzruszyła ramionami, jak gdyby chciała powiedziéć; to jest rzeczą niepodobną.
— Donna Marya, mówię, została wolną, gdyż don Pedro, nie kocha jéj więcéj, i nie jest od niéj kochany.
Aissa podniosła głowę z zadziwieniem.
Maur tak daléj mówił:
— Aisso, widzisz że tam nie było małżeństwa, a oboje przecież używali rozkoszy jakich mogli kosztować.
— O czmé chcesz mówić? zawołała Aissa, jak gdyby kto na nią cisnął
błyskawicę.
— O tém coś już dokładnie zrozumiała, odrzekł Mothril.
— Mów tylko.
— To jest, ze wielki pan...
— Król, czyż nie tak?
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/510
Ta strona została przepisana.