Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/513

Ta strona została przepisana.

— Więc pozwalasz na widzenie się z Królem? spytał Mothril.
— Będę najuniżeńszą sługą J. K. Mości, odpowiedziała Aissa.
— Nie tego potrzeba, gdyż nie zapominaj że równa jesteś Królowi, tylko żeby nie miéć więcéj dumy jak uniżoności. Żegnam. Idę uprzedzić Króla że raczysz być obecną na serenadzie jaką mu dają każdego wieczora. Cały dwór, i nie mała liczba szlachetnych cudzoziemców będzie się tam znajdować. Żegnam cię donno Aisso.
— Któż wié mówiła cicho Aissa, czy pomiędzy témi szlachetnémi cudzoziemcami nie ujrzę Agenora?
Don Pedro człowiek gwałtownych żądzy, rumienił się z radości jak młody zalotniś, gdy wieczorem ujrzał z balkonu zbliżającą się, i błyszczącą przez złotą zasłonę piękną Maury tankę, któréj oczy czarne i cera blada, zaćmiły w Segowii wszystkie znajdujące się ówcześnie najdoskonalsze piękności.
Aissa podobna była do Królowéj, przyzwyczajonéj do hołdów innych Monarchów. Nie opuszczała wcale oczu, spoglądała często na don Pedra wodząc wzrok po zgromadzeniu, tak, że kilka kroć don Pedro opuścił doradców, albo najpiękniejsze kobiéty, i schodził do młodéj dziewicy, aby z nią choć cokolwiek pomówić, ona téż odpowiadała mu przytomnie i bez trudności: być może wolnoby ją obwinić o roztargnienie, bo téż jéj myśli były gdzieindziéj.