Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/520

Ta strona została przepisana.

— Znaczy, że za nim pan wejdziesz do Segowii, to jest do wielkiego miasta, dobrze byłoby spróbować mieściny, tam według wszelkiego podobieństwa, dowiemy się coś pewnego o interessach państwa. Ah! gdybyś pan wiedział jak mi wiele dobrego ten dym zwiastuje.
Agenor był człowiek rozsądny, pierwsze przyczyny Musarona nieco go obeszły, lecz ostatnia dotknęła go, przytém rozważył: że Musaron był w nieodstępnym zamiarze pójścia do sąsiedniego miasteczka, że sprzeciwić się temu, byłoby to popsuć zegarek tak trafnie zregulowany z jego charakterem, i że sprzeciwienie się temu groziło mu doznawaniem najmniéj cały dzień, co tylko bydź może najnieprzyjaźniejszego: to jest złego humoru sługi, burzy nieuchronnéj i przykrzejszéj jak największa nawałnica.
— Dobrze niech i tak będzie, zgadzam się na twoje życzenia Musaronie, idź zobaczyć co się dzieje blizko tego dymu, i powracaj, to mi opowiész.
Ponieważ od samego początku sporów Musaron był prawie niepewnym przywiedzenia swéj chęci do skutku, przyjął to pozwolenie bez objawienia nadzwyczajnéj radości, i przebiegł kłusem przez zakręty téj ścieszki, którą od tak długiego czasu pożerał wejrzeniem.
Tym czasem Agenor oczekując powrotu germka, znalazł sobie wygodny amfiteatr skał, zarosłych brzozami i miękkim mchem, jaki tylko napotykamy