Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/528

Ta strona została przepisana.

— Niechajże tak będzie, zatrzymajmy się, rzekł Agenor.
Musaron z siadł z konia, zaczepił cugle o skałę, a w czasie tego, jego pan przystanki na siodle i podobny do statui konia oczekiwał z odwagą, namysłem i spokojnością.
Podczas tego, germek powodowany tą zmyślnością którą znajdujemy w potrzebie, udał się dla wyszukania miejsca.
Zanim kwadrans upłynął, powrócił z postawą zwycięską i wydobytym mieczem.
— Tędy panie, tędy; wołał, zobacz pan nasz Alkazar.
— Co znów tam masz u czarta? spytał rycerz, zdaje mi się żeś cały zlany wodą.
— Musiałem walczyć z lasem zarośli, które mnie chciały uwikłać, ale lak mężnie rąbałem końcem miecza, — że sobie utorowałem przejście, i wówczas z wszystkich mokrych liści, padała jak dészcz rosa na moją głowę, uleciało także ztamtąd kilkanaście niedoperzów, i zrobiło się miejsce. Wyobraź że sobie pan teraz cudowną galeryą, mającą posadzkę z delikatnego piasku.
— Ah! czy to tylko prawda, rzeki Agenor, postępując za śladem Musarona, gdyż wcale nie dowierzał jego piękném słowom.
Niesłusznie powątpiewał Agenor; zaledwie uszedł ze sto kroków po raptownéj spadzistości, jak w miej-