Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/529

Ta strona została przepisana.

sen, gdzie droga zdawała się bydź zatarassowana murem, dało mu się czuć pod nogami usłanie z świeżych liści, i małych gałęzi: był to skutek rzezi sprawionej przez Musarona, a podczas tego, z téj i owéj strony przelatywały niewidzialnie wielkie niedoperze, których rycerz mógł tylko poznać po spokojnym szeleście ich skrzydeł. Niecierpliwie usiłowały odzyskać utracone miejsce.
— Oh! rzecze Agenor. Ależ to jest jaskinia czarownika Maugis.
— Wynaleziona przezemnie panie, i przezemnie piérwszego. Niech licho porwie, czy też kiedy człowiek pomyślał tu nogą stąpić! te krzewy pamiętają początek świata.
— Bardzo dobrze, rzekł uśmiechając się Agenor, lecz czy ta jaskinia nie znana jest ludziom?
— Oh! za to zaręczam.
— Mógłbyś także i że wilków to samo powiedziéć?
— Oh! oh! rzekł Musaron.
— Także za kilku niedźwiedzi rudowłosych, miejscowej rasy tych gór, wszakże wiész, takich jak się to napotyka w Pireneach?
— Do djabła!
— Albo za tych dzikich kotów, co w uśpionym podróżnym rozdzierają gardła, i wysysają krew.
— Panie, wiesz pan co trzeba będzie uczynić? jeden z nas będzie czuwał nad snem drugiego.