— Doskonała myśl.
— Teraz nie masz pan co do powiedzenia przeciwko jaskini Magisa?
— Zupełnie nie, nawet znajduję ją dosyć przyjemną.
— Wróć wejdźmy, rzekł Musaron.
— Wejdźmy, rzedł Agenor.
Obadwa zsiedli z koni, i weszli z ostrożnością, macając, rycerz włócznią, a germek mieczem. Po przejściu ze dwadzieścia kroków, znaleźli mur mocny, nieprzenikliwy, który zdawał się bydź utworzony przez samą skałę, bez żadnéj pozornéj jamy, bez schronienia dla zwierząt szkodliwych.
Ta jaskinia była podzielona na dwie części; wchodziło się naprzód do niejakiego przedsionka, z którego przechodziło się w drugie wydrążenie, mające w sobie otwór podobny do drzwi, i przedstawiała się w całéj wysokości.
Była to niezaprzeczenie jedna z tych jaskiń zamięszkana jeszcze w czasach początkowego chrześcijaństwa, przez jakich pobożnych pustelników, którzy sobie obrali spokojną drogę, aby nią dojść do nieba.
— Bogu dzięki! rzecze Musaron, nasza sypialnia jest bezpieczną.
— Kiedy tak, to wprowadź konie do stajni i rozłóż obrus, bo mi się jeść chce.
Istotnie Musaron wprowadził konie do miejsca.
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/530
Ta strona została przepisana.