Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/531

Ta strona została przepisana.

które jego pan pazwał stajnią, to jest do przedsionka w jaskini.
Poczém, zrobiwszy uporządkowanie, zajął się przygotowaniem wieczerzy.
— Co tam mówisz? spytał Agenor, słysząc ciągłe szemrania Musarona, przy wykonywaniu odbieranych rozkazów.
— Mówię, że jestem wielki głupiec, gdyż zapomniałem świecy, a ta by nam się przydała. Szczęściem, że możemy sobie ognia skrzesać.
— Tak myślisz Musaronie, ognia?
— Ogień odstrasza drapieżne zwierzęta, jest to prawda, o rzetelności któréj już nieraz miałem zdarzenie się przekonać.
— Tak, ale przyciąga ludzi, a przyznam ci się, iż w obecnéj chwili, bardziej się lękam napadu jakiéj bandy Anglików, lub Maurów, jak gromady wilków.
— Do djabła! rzecze Musaron, smutno jednakże spożywać tak dobre rzeczy nie widząc je.
— Ba! ba! rzekł Agenor, głodny brzuch nie ma uszów, ale za to ma oczy, to prawda.
Musaron dał się zawsze przekonać, gdy ustępowano jego woli, lub uzupełniano życzenia; poznał tą rażą słuszność swego pana, poszedł więc i rozłożył posiłek w drzwiach drugiéj jaskini, celem aby choć jakakolwiek światłość rozjaśniéć im mogła.
Zaczęli więc swoją biesiadę, a koniom w tym cza-