sie pozwolono zagłębić głowy w workach z owsem który Musaron zrzucił z grzbietu.
Agenor, człowiek młody i silny zaczął pożywać z tak wielkim apetytem, iż rumieniłby się to może uczynić, jaki dzisiejszy kochanek, a w tym czasie słyszano energijne towarzyszenie Musarona, który rachując na to, iż go nie widzą, chrupał kości z mięsem.
W ém nagle, dało się słyszéć cóś, jakby od strony Agenora, a uciszyło się od strony Musarona.
— No, cóż tam znów? spytał rycerz.
— Panie, zdawało mi się żem słyszał, ale zapewne się mylę, odrzekł Musaron. To nic.
I znów wziął się do jadła.
Lecz wkrótce jeść zaprzestał; że zaś siedział tyłem do otworu, Agenor mógł widziéć jego nieporuszoność.
— Co tam rzekł Agenor, czyś zgłupiał?
— Nie panie, tém bardziéj że nie jestem głuchy. Słyszę, mówię panu, słyszę.
— Eh! śni ci się, odrzekł rycerz, to pewno jaki niedoperz, którego zapomniałeś wypędzić, obija się po ścianach.
— Ale tak, nie tylko słyszę, ale widzę, rzekł Musaron, zniżając głos aby zaledwie jego pan tylko mógł słyszéć; ale widzę.
— Widzisz?
— Tak jest, i jeżeli pan zechcesz się odwrócić zobaczysz sam.
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/532
Ta strona została przepisana.