Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/540

Ta strona została przepisana.

saron, iż to było jednocześnie: rozkazem udania się na swoje legowisko, i karą za nieroztropność.
Poszedł więc wyciągnąć się w swoim płaszczu na posłaniu z liści przygotowaném własném staraniem.
Po upływie kilku minut, gdy już był pewny że się światło więcéj nie rozjaśni, i Agenor poszedł położyć się za nim.
Musaron uważał to za chwilę w któréj może otrzymać przebaczenie winy sztuką przebiegłości.
— Otóż co to jest, rzekł, odpowiadając głośno temu, co niezawodnie Agenor mówił do siebie cicho, one pewno szły z tamtéj strony gór drogą równoodległą od naszéj, i bez wątpienia znalazły otwór podobny do tego co i w naszéj jaskini, gdzie my jesteśmy, mającej środek zamknięty przez skałę, którą grymas natury albo jakaś fantazya ludzka umieściła jakby olbrzymie przepierzenie.
— Bydlę! poprzestał na powiedzeniu raz jeszcze Agenor.
Jednakże to drugie ofuknięcie było wymówione tonem bardziéj łagodnym: germek poznał to od razu.
— Teraz, mówił daléj, oddając hołd swemu niechybnemu taktowi, teraz oto idzie, co to za jedne te kobiéty? Cyganki niezawodnie, oh, tak, ale naco te pachnidła i balsamy, te nogi nagie tak białe, twarz piękna i tak czarująca postać; oh! bylibyśmy mogli zobaczyć, gdybym niebył tak nierozważnym!...