Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/541

Ta strona została przepisana.

Musaron wymierzył sobie silny policzek.
Agenor nie mógł się powściągnąć od śmiechu.
Musaron usłyszał to.
— Królowa Cyganów! mówił daléj, coraz więcéj z siebie zadowolony, a może też tak nie jest, chociaż nie mogę inaczéj rozumiéć tego widma czarującego, które postradałem przez moje głupstwo... Oh! jakie ja téż bydlę!
I dał sobie drugi policzek.
Agenor zrozumiał że Musaron nie mniéj jak on ciekawy, był przejęły zupełnym żalem; przypomniał sobie zarazem, że Ewangelja żąda nawrócenia się grzesznika, a nie śmierci.
Prócz tego pokuta była dostateczna, od chwili kiedy Musaron to sobie uczynił z rozwagi, co jego pan chciał uczynić w uniesieniu.
— Co pan myślisz o tych kobiétach? odważył się w końcu przemówić Musaron.
— Myślę, rzekł Agenor. że te brudne suknie, z których rozebrała je najmłodsza, nie przystoją błyszczącéj piękności którąśmy na nieszczęście tylko ujrzeli.
Musaron westchnął głęboko.
— A balsamy i pachnidła dobyte z pudelka, były jeszcze nie stosowniejsze do téj brudnéj odzieży przydał Agenor, i to znaczy, jak myślę!...
Powściągnął się.
— Oh! co pan myślisz, spytał Musaron; zaręczam,