Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/548

Ta strona została przepisana.

— Niech jedna z waszych matek, rzecze, siądzie na osła, a druga może się pomieścić za nią.
— Osioł jest obładowany pakunkami, rzekł Cygan, i ma dosyć do dźwigania. Co zaś do pańskiego konia: szydzisz z nas zapewne, bo to jest za szlachetna i za prędka jazda, dla staréj cyganki.
Agenor tymczasem po szczegółach oglądał dwie kobiéty, i na nogach u jednéj z nich poznał safianowe obówie, które już widział dnia poprzedzającego.
— To ona, mówił sobie cicho, w zapewnieniu, iż tą razą nie myli się wcale. Daléj, daléj, dobra matko z błękitną zasłoną, przyjm moją usługę, i siadaj za mną; a jeżeli twój osioł tak jest utrudzony, iż więcéj dźwigać niezdolny, to twoja towarzyszka usiądzie po za moim germkiem.
— Dzięki panu, odpowiedziała cyganka tonem, którego dźwięk rozproszył najmniejsze powątpiewania, jakie mogły pozostać w umyśle rycerza.
— Prawdziwie, rzecze Agenor z wyrazem szyderczym, sprawującym drżenie obydwom kobiétom, a mężczyzn zmuszając uciec się do swoich kordelasów; to za przyjemny głos jak na starą.
— Panie! ozwał się głosem pełnym gniewu cygan, który dotąd milczał.
— Oh! tylko się nie gniewajmy, przydał spokojnie Agenor: jeżeli poznaję po głosie że twoja towarzyszka jest młoda, i jeżeli tak wnosząc, zdaje mi się przez