Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/560

Ta strona została przepisana.

— Ale pan się nad nią litujesz?
— Tak; chociaż mniéj jak ktokolwiek inny powinien bym jéj żałować.
— A to dla czego? spytała młoda kobiéta wlepiając w Agenora badawczo swoje czarne oczy.
— Ponieważ powiadają, że ona doradziła Królowi morderstwo don Fryderyka, a don Fryderyk był moim przyjacielem.
— Czy pan nie jesteś przypadkiem rycerzem francuzkim, któremu don Fryderyk naznaczył schadzkę?
— Tym samym, któremu pies przyniósł głowę swego pana.
— Rycerza! rycerza! zawołała młoda kobiéta chwytając za sztylet Agenora. Posłuchaj tylko z uwagą: — przysięgam na pokój jego duszy, na udział jakiego Marya spodziewa się dostąpić w raju, że nie ona tak doradziła, to Mothril!...
— Ale ona wiedziała, że miało nastąpić morderstwo, i wcale się temu nie sprzeciwiała.
Podróżna zamilkła.
— Dość za to ją Bóg ma karać, rzekł Agenor, albo raczej sam don Pedro ją ukarze; kto wie czy to nie dla przelanéj krwi brata, mniéj ją już kocha.
— Być może ze masz pan słuszność, rzekła nieznajoma dźwięcznym głosem, lecz cierpliwości! cierpliwości!
— Pani zdajesz się nienawidzić Mothrila.
— Śmiertelnie.