Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/564

Ta strona została przepisana.

tych osób, oszczędzimy jéj przytaczania, powiemy tylko, że Musaron, mimo swojéj przebiegłości nie zdołał dowiedzieć się od staréj kobiéty, co młoda wczoraj wieczór mówiła.
Nakoniec przybyli tak blisko, że widać było Sorjią.
Było to miasto drugiego rzędu; lecz w owéj wojennéj epoce, miasta drugiego rzędu były całe opasane murami.
— Pani, rzekł Agenor, oto jest miasto; jeżeli sądzisz, że Maur tam czuwa, jak o tém mówiłaś, nie myśl żeby on tylko sam pilnował bram i wyłomów, któremi by przejść można było, musi niezawodnie miéć swoje straże i na równinie: radzę więc pani bydź od téj chwili ostrożną.
— Myślałam o tém, rzekła nieznajoma patrząc na około siebie, jak gdyby dla obznajmienia się z miejscowością. Jeżeli pan zechcesz wyprzedzić nas z swoim germkiem, byle nie bardzo daleko, w przeciągu kwadransa obmyślę środki ostrożności.
Usłuchał ją Agenor. Nieznajoma oddaliła się prowadząc za sobą mamkę w gęstwinę małego lasku, a przez ten czas dwaj służący starali się rozpoznać kierunek owej drogi.
— Daléj, daléj, tylko nie odwracaj tak głowę, panie germku, naśladuj grzeczność swego pana, rzekła Musaronowi mamka, który w téj chwili podobnym był do potępieńców Dantego, których głowa zachwiana patrzy w tył, a sami naprzód idą.