Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/567

Ta strona została przepisana.

— A co za jedni panu towarzyszą? spytał.
— Jak widzisz, mój germek i mój paź.
— Dobrze, niech pozostanę tutaj, a ja przedstawię pańskie żądanie Ministrowi Mothrilowi.
— Czyń co się panu podoba, rzecze Agenor, ale uprzedzam cię, że ani z Mothrilem, ani z kimkolwiekbądź innym nie chcę mówić, tylko z don Pedrem: strzeż się więc przedłużać swoich badań, które mnie obrażają.
Oficer pokłonił się.
— Jesteś pan rycerzem, rzecze, powinieneś zatem wiedziéć jak rozkaz dowódzcy jest święty. Wykonywam co mi polecono. Poczém odwracając się, rzekł:
— Niech doniosą pierwszemu Ministrowi J. K. Mości, iż jakiś nieznajomy, przybyły w imieniu Bertranda Duguesclin żąda mówić z Królem.
Agenor spojrzał na swego pazia, którego znalazł bladym i strudzonym. Musaron przywykły do przygód nie trwożył się taką drobnostką.
— Towarzyszu, rzekł do młodéj kobiéty, otóż co narobiły twoje ostrożności; poznają cię mimo przebrania, i powieszą nas wszystkich jako twoich uczestników; ale mniejsza o to, jeźli się tak memu panu podoba!
Nieznajoma uśmiechnęła się: jedna chwila bowiem, była dlań dostateczną do odzyskania przytomności