Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/574

Ta strona została przepisana.

Poczém czoło jego nagle się zachmurzyło; dla tego, iż przypatrując się ciągle jéj oziębłym rysom, myślał o powabnéj kochance, którą opuścił w Sevilli, o téj Maryi, o której Mothril mówił mu że jest niewierną, i zmienną jak szczęście. Podwójnym był dręczony cierpieniem: zimną obojętnością Aissy i przegasłą miłością Maryi.
Wówczas myśląc o téj kobiécie, którą uwielbiał tak gorąco, iż przypisywano to mocy czarów, gorzkie westchnienie zionęło z jego piersi, i jak burzliwy wiatr gałęzie pomarańczowe, pochyliło czoła bacznych na każde skinienie dworzan.
Było to właśnie w chwili, kiedy Mothril wszedł do loży królewskiéj, i gdy jednmé spojrzeniem przekonał się o usposobieniu umysłu swego Monarchy.
Odgadł on burzę huczącą w sercu don Pedra, i domyślił się, że obojętność Aissy była jéj przyczyną.
Spojrzał więc groźnie i nienawistnie na młodą dziewicę, która chociaż to pojęła była zupełnie spokojną.
— Ah! to ty Mothrilu, rzecze Król; w złą porę przybywasz; ja się nudzę.
Ton z jakim te wyrazy były wymówione nadał im dźwięk dzikiego ryku.
— Przynoszę Królowi wiadomości, rzekł Mothril.
— Ważne?
— Bez wątpienia; czyż śmiałbym trudzić mego Monarchę błachemi?
— — Więc mów.