Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/583

Ta strona została przepisana.

im, i nie wystawiaj sobie że mu jesteś podobny, dla tego, jeżeli on czci tego samego co i ty Boga.
Agenor usiadł wzniósłszy ramiona.
— Mścicielu! czyś tu przyszedł po to abyś mnie znieważał? zapytał rycerz.
— Bynajmniej; raczej mam ci uczynić ważne zapytania.
— Zobaczmy.
— Przyznaj się naprzód, jakim sposobem miałeś zręczność pisania do Króla.
— Do jakiego Króla, spytał Agenor.
— Uznaję tylko jednego, posłańcze buntowników, i ten jest moim Królem.
— Z don Pedrą pytasz mnie jakim sposobem miałem stosunki, z don Pedrą?
— Tak.
— Nie rozumiem czego żądasz.
— Zaprzeczasz więc iż domagałeś się mieć posłuchanie u Króla?
— Nie; ponieważ tylko od ciebie samego tego żądałem.
— Tak jest; ależ to nie ja oznajmiłem o tém Królowi... a jednakże...
— A jednakże?... powtórzył Agenor.
— Wié o twojém przybyciu.
— Ah! wykrzyknął Agenor z zadziwieniem, a jeszcze mocniejsze echo ah! dało się słyszéc wymówione przez Musarona.