— Niechcesz się zatém do niczego przyznać? zapytał Maur.
— Co chcesz, do czego mam się przyznać?
— Jakim sposobem udało ci się miéć stosunki z Królem.
Agenor po drugi raz wzniósł ramiona, mówiąc:
— Spytaj się naszych straży.
— Nie spodziewaj się nic otrzymać od Króla chrześcijaninie, póki nie pozyskasz mego zezwolenia.
— Ah! rzekł Agenor, przecież zobaczę się z Królem?
— Obłudniku! odparł Maur z wściekłością.
— Zdaje się, że już nie będzie potrzeby wybijać muru, przydał Musaron.
— Ciszej, rzekł Agenor.
Poczém odwracając się do Mothrila.
— Dobrze, ponieważ będę mówił z Królem, rzecze, zobaczemy więc Mothrilu, czy moje słowa są, tak małego znaczenia jak ci się zdaje.
— Przyznaj się coś uczynił takiego, iż Król wie o twojém przybyciu; powiedz mi warunki pod jakiemi chcesz traktować o zawarcie pokoju, a będziesz mieć wszelką z mojéj strony pomoc.
— Po co mam pomoc okupować, kiedy twój gniew jasno przekonywa w téj chwili, że się mogę bez niéj obejść, odrzekł z uśmiechem Agenor.
— Pokaż mi przynajmniéj twarz swoją! zawo-
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/584
Ta strona została przepisana.