Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/589

Ta strona została przepisana.

łacu na podwórzu honorowym, tworzyła korpus kawaleryi. Zbroje i tkaniny złote sprawiały czarujący widok.
Zaledwie Agenor zsiadł z konia, zaczął się zaraz niepokoić. Nastąpiły tak szybkie zmiany, iż nie miał nawet, czasu pomyślenia o swojém poselstwie: bo był przytém zapewniony, że takowe nie da się uzupełnić.
Jego jeżyk zdawał się być przykuty do podniebienia; żadne postanowienie nie zajmowało jego umysłu. Wszystkie jego myśli bujały daleko, i rozbijały się jedne o drugie, podobnie jak obłoki w mglisty dzień jesienny.
Jego wejście do sali posłuchalnéj, podobne wejściu niewidomego, który nagle odzyskuje wzrok pod wpływem promieni słonecznych, złotym obłokiem pokrywających przedmioty.
Nagle rozległ się głos, drżący, glos, który zdawał mu się, iż go słyszał pewnéj nocy w Bordeaux, pewnego dnia, w namiocie Caverleya.
— Rycerzu, odezwał się tenże głos, życzyłeś sobie mówić z Królem, otóż przed nim jesteś.
Te słowa skierowały oczy rycerza w punkt w który patrzéć należało. Po prawéj stronie don Pedra siedziała kobiéta z twarzą zakwefioną, po lewéj, stał Mothril.
Maur był blady jak śmierć; poznał w rycerzu kochanka Aissy.