Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/600

Ta strona została przepisana.

to zawsze sposobność umniejszenia tuzina niewiernych: a to nam nie może przeszkodzić do zbawienia.
— Mój kochany Musaronie, przeciwnie, spraw mi ukontentowanie, i nie pokazuj się wcale. Jeżeli mnie zabiją, to tylko murom Alkazaru będzie o tém wiadomo; lecz słuchaj, mówił daléj rycerz z zaufaniem szczerego serca, nie zdaje mi się żebym czém obraził donnę Maryę, nie powinnaby miéć do mnie urazy, gdyż nawet oddałem jéj przysługę.
— Tak, ale Maur, ale Mothril, jego przecież dosyć i w rozmaitych miejscach znieważyłeś. Przytém, jeżeli się nie mylę, on jest rządzcą pałacu, i żeby pana lepiéj przekonać, jak on mu jest przychylny, chciéj sobie tylko przypomniéć, iż to on chciał pana zatrzymać przy wejściu do miasta, i wrzucić do lochu. Zapewniam pana, iż nie ulubionéj trzeba się obawiać, lecz ulubieńca.
Agenor był nieco zabobonny, przywiązywał niekiedy wiarę do natchnień swego sumienia, jak to zwykle czynią zakochani; odwrócił się zatém do staréj mamki, mówiąc:
— Jeżeli się uśmiéchnie, pójdę.
Stara uśmiéchnęła się.
— Powróć do donny Maryi, rzecze, i powiédz jéj, że o siódméj wieczorem będę w kaplicy.
— Dobrze; a ja będę oczekiwała z kluczem przy małych drzwiach. Żegnam panie Agenor, żegnam cię miły germku.