Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/602

Ta strona została przepisana.

aby się pośpieszał; następnie, uchyliła małe drzwiczki wciągając za sobą rycerza.
Po długim przejściu przez korytarze i galerye, Agenor wszedł do dolnéj sali, wpół oświeconéj, otoczonéj w okrąg tarassem zarosłym kwiatami.
Pod baldahinem siedziała kobiéta wraz z niewolnicą, której kazała oddalić się jak tylko spostrzegła rycerza.
Skoro tylko stara wprowadziła Agenora, natychmiast odeszła przez uszanowanie.
— Dziękuję za słowność, rzekła donna Marya Mauléonowi; wiedziałam dobrze o pańskiéj szlachetności i śmiałości, chciałam tą podziękować mu, okazawszy pozornie przeniewierzenie się.
Agenor nic nie odpowiedział, gdyż dla mówienia o Aissie był wezwany, i po to tylko przyszedł.
— Zbliż się pan, rzekła Mąrya, jestem tak przychylna do Króla don Pedra, że musiałam w jego interessie, może naruszyć pański, lecz na wytłumaczenie się daję moją miłość, a pan, co jesteś zakochany, powinieneś mnie zrozumiéć.
Marya tym sposobem, zbliżyła się do celu schadzki. Agenor zaś poprzestał na ukłonie i milczał.
— Teraz, mówiła dalej Marya, skoro skończyłam mój interes, chcę mówić o twoim, panie rycerzu.
— O jakim? zapytał rycerz.
— O tym co pana najbardziej obchodzi.
Agenor na widok tego szczérego uśmiechu, przy-