Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/603

Ta strona została przepisana.

jemnego poruszenia, i téj serdecznéj wymowy czuł się bezbronny.
— Siadaj pan tu, rzekła czarodziejka, wskazując mu ręką miejsce obok siebie . Agenor posłuszny był rozkazowi.
— Uważałeś mnie pan jako swoją nieprzyjaciółkę, rzec, ze młoda kobiéta, a jednakże tak nie jest, i na dowód, golowa jestem oddać panu przysługi podobne tym, jakie mi wyświadczyłeś.
Agenor patrzał na nią z zadziwieniem; Marya daléj mówiła:
— Bez wątpienia, bo czyż to nie pan byłeś moim dobrym obrońcą podczas drogi, i doradzcą chociaż mimo woli.
— Mimo woli, oto prawda, rzecze Agenor, gdyż nie wiedziałem z kim mówię.
— Nie zaniedbałam téż przysłużyć się Królowi, dzięki objaśnieniom od pana udzielonym, przydała z uśmiéchem Marya: przyznaj więc pan żeś mi był bardzo użyteczny.
— A więc!.. przyznaj?... Lecz co się tycze pani...
— Nie zdaje się panu, jak widzę, abym mogła być zdolną przysłużyć się. Oh! rycerzu, masz w podejrzeniu moją wdzięczność.
— Może sobie tego pani życzysz, ja nie przeczę.
— Życzę sobie, naprzykład: gdybyś był zatrzymany w Sorii.
Agenor zadrżał.