Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/604

Ta strona została przepisana.

— Ja mogła bym panu ułatwić wyjście z miasta.
— Ah, pani! zawołał Agenor, tak działając, prawdziwie usłużysz interessom Króla don Pedra; bo on nie pozwoli, aby go posądzono o zdradę i nikczemność.
— Przypuśćmy, odparła młoda kobiéta, że jesteś zwyczajnym, nieznaném posłem; że przybyłeś dla spełnienia poselstwa politycznego, mogącego obudzić tylko w Królu nieufność i nienawiść; lecz przypomnij sobie, czy nie masz w Sorii innego nieprzyjaciela, osobistego nieprzyjaciela?
Agenor widocznie się zmięszał.
— Czy nie pojmujesz, gdyby tak było, mówiła dalej Marya, że ten nieprzyjaciel, jeżeli go masz, mógłby nie radząc się Króla, ale idąc za głosem prywatnéj urazy, stawiać na ciebie zasadzki i szukać zemsty; w razie zaś, gdyby żądano wytłómaczenia, czyż twoim rodakom nie trudno byłoby się usprawiedliwić? Bo przypomnij sobie, rycerzu, że przybyłeś tutaj czuwać nad twojémi i nad Henryka Transtamare irrteressami.
Agenor cicho westchnął.
— Ah! sądzę żeś mnie pan zrozumiał, rzekła donna Marya. A więc gdybym oddaliła grożące ci niebezpieczeństwo?..
— Zachowałabyś mi pani życie, a to tak ważna przysługa; lecz wątpię czy umiałbym być wdzięcznym za ową wspaniałość.
— Dla czego?