Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/605

Ta strona została przepisana.

— Ponieważ nie dbam o życie.
— Pan, nie dbasz o życie?...
— Tak jest, odrzekł Agenor wstrząsając głową.
— Może pan masz jakie wielkie udręczenie?
— Tak pani.
— A gdybym ja też znała?
— Pani?
— Gdybym panu wskazała przyczynę?
— Pani! mogłabyś mi powiedziéć... mogła byś mi okazać...
Marya Padilla odwróciła się do kotary jedwabnéj osłaniającéj taras.
— Patrz! rzekła odchyliwszy ją.
Istotnie, pomiędzy gąszczem drzew pomarańczowych, granatów, i laurów różannych, widziéć można było taras, na którym, w pośród kwiatów i kipiącego słońca w złocistym piasku, w zawieszonym z purpury hamaku, kołysała się dziewica.
— A co? rzecze Marya.
— Aissa! wykrzyknął Mauléon, wyciągając ręce z uśmiechem.
— Tak, córka Mothrila, odpowiedziała Marya.
— Ah pani! zawołał rycerz pożerając wzrokiem przestrzeń oddzielającą go od Aissy. Tak, tam to, tam, prawdę pani mówię, tam jest szczęście mojego życia!
— Istotnie, tak blisko, rzekła z uśmiechem Marya, i tak daleko!