Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/614

Ta strona została przepisana.

Poczém ich głosy zamilkły na nowo, w pośród długich i słodkich pocałowali.
— Oh! więc ty moją jesteś, zawołał w końcu Agenor. Co mnie obchodzi nienawiść Mothrila? co mnie obchodzi miłość Króla? Teraz mogę umiérać.
— Omiérać! rzekła Aissa z zwilżonémi oczami i drżącémi usty, umierać. O nie! ty nie umrzesz, mój najdroższy! Ocaliłam cię w Bordeaux, ocalę cię i tutaj. Co do miłości Króla, patrz, jak moje serce jest obojętne, jak mało podnosi się pierś moja; czy sądzisz iż w tém sercu napełnionym tobą, i bijącém tylko dla ciebie, mogło być miejsce, nawet na cień innéj miłości?
— O Boże! strzeż mnie, abym choć przez chwilę mógł pomyśléć, iż moja Aissa zapomina o mnie odrzekł Agenor. Lecz tam gdzie przekonanie odstępuje, gwałtowność czasami jest zbyt wielka. Czy nie słyszałaś opowiadań o przygodach Leonory Ximenés, której grubijaństwo Króla nie zostawiło innego nad klasztor schronienia?
— Leonora Ximénes, nie była Aissą, i nigdyby nią nie była; przysięgam ci za jedno i drugie.
— Broniłabyś się, wiem dobrze o tém, lecz broniąc się, umarłabyś, być może!
— I cóż! czy nie kochałbyś mnie więcéj umarłą jak żyjącą, kiedy do innego bym należała.
— Oh! tak, tak, krzyknął młodzieniec przyciska-