rano umarłych i okowano jeńców; przekonał się wówczas, że służy u jednego z najbogatszych rycerzy chrześcijańskich.
Odmiana ta jakkolwiek była wielką, uporządkowała się jednak w przeciągu godziny.
Awanturnicy byli porąbani na kawałki: dwieście lub trzysta z nich zaledwie mogło się uratować.
Skutki tego dodały tyle odwagi Hiszpanom, że don Tellez, młodszy brat Henryka Transtamare, posuwając się na przód, chciał natychmiast, i to bez nowego przygotowania, wyruszyć na nieprzyjaciela.
— Chwilę czasu, panie Hrabio, rzekł Bertrand, zdaje mi się, że nie pójdziesz sam jeden na nieprzyjaciela, i nie wystawisz się aby być wziętym bez chwały.
— Lecz sądzę że cała armija pójdzie za mną, odparł don Tellez.
— Pewno nie, pewno nie, rzekł Bertrand.
— Niech Bretończycy pozostaną, jeżeli chcą, dodał don Tellez, lecz ja pójdę z Hiszpanami.
— Po co?
— Bić Anglików.
— Przebacz, rzekł Bertrand, Anglicy zostali pobici przez Bretończyków, i nie będą już zwyciężeni przez Hiszpanów.
— Co pan mówisz? zawołał porywczo don Tellez, posuwając się do Konelabla, i dla czego?
— Ponieważ, rzekł Bertrand bez wzruszenia, po-
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/626
Ta strona została przepisana.