Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/629

Ta strona została przepisana.

— Konetablu, rzecze Król, moje szlachectwo domaga się bitwy, i nie mogę mu odmówić; przy tém widzieliśmy ucieczkę Księcia Galii, czyż także mamy się cofać.
— Zresztą, rzecze don Tellez, wolno będzie Konetablowi patrzéć na nas i wypoczywać, kiedy zwalczać będziemy.
— Panie Hrabio, odpowiedział Duguesclin, będę czynić to wszystko co będą czynili Hiszpanie, a nawet spodziewam się, że i jeszcze więcéj; gdyż zważ tylko dobrze: w dwie godzin rozpoczniesz, czy prawda?
— Prawda.
— A zatém za cztéry godziny będziesz uciekać przez równinę przed Księciem Galli, a ja i moi Bretończycy będziemy tu, gdzie obecnie jestem, i an jeden żołnierz liniowy ani kawalerzysta, nie cofnie się na krok. Bądź pan tam, to zobaczysz.
— Konetablu, uspokój się, rzekł don Henryk.
— Królu! ja mówię prawdę, wszakże W. K. Mość chce rozpocząć bitwę.
— Tak, Konetablu, chcę tego, bo tak powinienem.
— Niech więc tak będzie.
Poczém odwracając się do swoich Bretonów, dodał:
— Moje dzieci, rozpocznie się bitwa. Przygotujcie się.... Wszyscy ci waleczni ludzie i ja, mówił daléj, tego wieczora będziemy zabici lub w niewoli; lecz niech przed wszystkiém zpełni się wola twoja,